Czy to dla pana aż takie ważne? Ważniejsze od wyjątkowej roli, jaką zespół odgrywa w polskiej kulturze? Dokopaliście się do wyjątkowych polskich pieśni antypańszczyźnianych.
– Dokopaliśmy się? Też tak myślałem. Ale sprawdziłem i policzyłem dokładnie. Jeśli pominąć pieśni łużyckie, białoruskie i ukraińskie, to na obu pierwszych płytach R.U.T.A. wykorzystała łącznie 22 teksty z Polski. 16 z nich pochodzi z antologii pieśni ludowych „Jabłoneczka” z 1953 roku, zredagowanej przez Juliana Przybosia. Konkretnie z otwierającego ją rozdziału o tytule, uwaga, „Pieśni buntu i niedoli”. Na płycie opatrzone są odsyłaczami do źródeł, które wskazał Przyboś, natomiast o samym Przybosiu nie ma ani słowa. Wzmianka o tym znalazła się w moim tekście towarzyszącym drugiej płycie tylko dlatego, że się uparłem i odmówiłem zespołowi usunięcia jej. Później równie skromne wyjaśnienie znalazło się w przypisie do pracy licencjackiej wokalistki Ruty Nasty Niakrasavy. Może dlatego, że w pracy naukowej strach ściemniać, a może dlatego, że przypisów do takich prac nikt nie czyta, za to zawsze można będzie powiedzieć: proszę, niczego nie ukrywaliśmy!
Pani przekonanie, że to R.U.T.A. odkopała te pieśni, nie wzięło się znikąd, z wywiadów Maćka Szajkowskiego aż się wylewa samochwalstwo mówiące o „docieraniu do źródeł krok po kroku”, „spisywaniu na wsiach”, „pracy archeologicznej”, „poważnych badaniach”, „niewychodzeniu tygodniami z archiwów” itp. Ten sam manewr powtarza zresztą przy drugiej płycie, teraz opowiada, że białoruskie pieśni odnalazła Nasta po półrocznych badaniach terenowych w białoruskich wsiach i archiwach. I że utrudniali jej to Stalin z Łukaszenką, bo Stalin niszczył archiwa białoruskiej kultury narodowej, a Łukaszenka walczy z językiem białoruskim. Nasta może i znalazła te pieśni, ale w powszechnie dostępnych opracowaniach autorstwa folklorystów z okresu ZSRR Szyrmy i Kabasznikowa, deputowanych do Rady Najwyższej i nagradzanych nagrodami państwowymi Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. A tu wieść poszła w świat, że R.U.T.A. dzięki mrówczej etnograficznej pracy dokopała się do kolejnych nieznanych tekstów.
Nabierają się na to nie tylko dziennikarze, Wojciech Burszta „z wielkim zadowoleniem i zdumieniem” i przypominając, iż jest prezesem Instytutu Kolberga, pochwalił R.U.T.-ę za odkrycie zapomnianej dwuwiekowej tradycji. Czyli za odkrycie Przybosia!