Zaraz, zaraz… Czy chcesz powiedzieć, Ebenezerze, że te zmyślenia i bałamuctwa, które wypisałeś z ostatniego wydania Bożego igrzyska, zostały już dawno temu wyłuskane przez wybitnych polskich historyków, a mimo to ani Norman Davies, ani jego polski wydawca nic z tym nie robią?

Zgadliście. Wprawdzie wydaje mi się, że sam też kilka rzeczy znalazłem przy okazji sprawdzania cudzych znalezisk, ale nie dam głowy, że i tego już ktoś kiedyś przede mną nie zauważył: dziesięć, dwadzieścia, a może nawet trzydzieści lat temu.
I właśnie w tych trzydziestu latach zawiera się kwintesencja skandalu z Bożym igrzyskiem!
Nie to jest bowiem najgorsze, że Davies tu i ówdzie się pomylił. Wszyscy się mylą. Aczkolwiek nawet anielsko wyrozumiały Kieniewicz pisał o „licznych niestety potknięciach autora”. Zbyt licznych. Zwłaszcza że nie są to jedynie usterki niejako techniczne, zrozumiałe przy książce o takiej objętości: pomyłki w datach, imionach, omsknięcia pióra czy literówki.
Gorzej, że Davies również bezwstydnie zmyśla.…
(…)
Norman Davies siedzi…”